środa, 28 maja 2014

Rozdział V

-Owszem. Cześć braciszku. 
-Randy! Zabiję cię! Nie strasz mnie tak więcej. 
-Wybacz. Coś się stało?
-Ktoś mi wysłał list z pogróżkami. Teraz jestem cały w stresie. 
-Chyba nawet wiem kto. Pamiętasz, że gram w drużynie koszykarskiej, nie?
-Tak. A co to ma z tym wspólnego?
-Tydzień temu grałem z pewną drużyną. Przegrali i powiedzieli, że się zemszczą. 
-To może oni nas napadli?
-Całkiem możliwe. Potrzebuję twojej pomocy. Grasz w kosza lepiej ode mnie. 
-Randy. Wiesz, że z tym skończyłem. 
-Ale jeżeli nie damy im popalić, to dalej będą nas prześladować. 
-Pomóżmy mu- powiedziałam cicho. 
Mike przez chwilę nic nie mówił. Potem odrzekł:
-Zadzwonię do ciebie jutro i dam ci znać. 
-Spoko. To ja lecę do domu. 
Kiedy Randy poszedł, wróciliśmy z Michaelem do apartamentu. Siedział zmartwiony na kanapie.
usiadłam obok i położyłam mu dłoń na ramieniu.
-Mike, powiedz mi, dlaczego skończyłeś z koszykówką?
Przez chwilę milczał. W końcu wziął głęboki oddech i zaczął mówić:
-Dziesięć lat temu grałem w kosza. Randy miał wtedy czternaście lat. Miałem przyjaciela. Najlepszego... przyjaciela. Miał depresję i nie raz myślał o śmierci. Pewnego dnia miałem ważny mecz. Sport przekładałem ponad wszystko. Opiekowałem się nim. Przed meczem powiedział, że da sobie radę. Zamiast zostać z nim w domu, to pojechałem na mecz jak idiota. Mogłem się domyślić, że spróbuje popełnić samobójstwo. Zostawiłem go. Gdybym tam z nim został... To Jake by żył. Dlatego nie chcę już grać.
Ścisnęłam lekko jego dłoń.
-Boję się, że znowu nawalę. Gdyby coś ci się stało...
-Mike, nie mam myśli samobójczych. A poza tym, będę tam z tobą jeździć. Będziesz mnie miał na oku.
Spojrzał na mnie.
-Nie wiem. Muszę się jeszcze zastanowić. Chodźmy już spać.
Poszłam pod prysznic, Michael po mnie, i położyliśmy się spać. Następnego dnia Mike siedział w kuchni zamyślony. Zaszłam go od tyły i przytuliłam.
-Cześć księżniczko. Coś się stało?
-Nie. Tylko miałam ochotę cię uściskać. Co postanowiłeś?
-Zagram...
-Naprawdę?
-Tak, ale potem koniec z tym. Zadzwonię do Randy'ego.
Michael wyciągnął telefon i wykręcił numer do brata.
-Randy? Zgadzam się.
-...
-Za godzinę? Okej.
-...
-Do zobaczenia.
Kiedy się rozłączył, spojrzał na mnie.
-Mam trening za godzinę.
-Dasz radę z tymi żebrami?
-Już mnie nie bolą. Minęło pół roku, pamiętasz?- uśmiechnął się.
-A tak... Te sześć miesięcy w białych ścianach... Straciłam poczucie czasu...
Zobaczył, że posmutniałam, więc podszedł do mnie i przytulił mocno. Głaskał mnie po głowie.
-Przepraszam. Powinienem pomyśleć, zanim coś powiem.
-Nic się nie stało.
Odsunęłam się lekko od niego, ale wciąż trzymał mnie w objęciach.
-Jesteś przygotowany na trening?
-Muszę wziąć tylko swój strój i możemy jechać.
Mike spakował swoje rzeczy do torby i pojechaliśmy na salę, którą wskazał Randy. Poszedł do szatni, a ja usiadłam na ławce przy trybunach. W końcu wyszli. Michael podszedł do mnie i kucnął.
-Usiedzisz tu godzinę?- zapytał.
-Tak. Miło będzie popatrzeć, jak się męczysz.
Zaśmiał się. Zaczęli się rozgrzewać i podzielili się na dwie drużyny. Mike był szybki i zwinny, a na dodatek dobrze celował, więc nie dziwię się, że Randy poprosił go o pomoc. Pasował mu ten strój koszykarski. Kiedy reszta poszła do szatni, on jeszcze został porzucać do kosza. Podeszłam do niego.
-Chcesz spróbować?- zapytał.
-Nie, bo jeszcze cię przyćmię- uśmiechnęłam się łobuzersko.
Uniósł brew.
-Mówisz?
Chyba myślał, że żartuję, ale trenowałam koszykówkę, więc...
-Chodź. Weź piłkę. Dam ci trochę fory.
Wzięłam ją od niego. Stanęliśmy naprzeciwko siebie. Ruszył, aby mi ją odebrać, ale wyminęłam go zwinnie i zdobyłam dwa punkty. Patrzył na mnie wielkimi oczami. W końcu uśmiechnął się szeroko i odrzekł:
-No, muszę przyznać, że mnie jednak przyćmiłaś. Nie wiedziałem, że jesteś aż tak dobra.
-Jeszcze dużo rzeczy o mnie nie wiesz.
-Najwyraźniej.
Nagle zadzwonił mój telefon.
-Rose. Musisz tu przyjechać!- to był przyjaciel Chrisa- Jacob.
-Jacob? Co znowu zrobił?
-Nic, ale razem z Brandonem umówili się na Rap Battle.
-Czyli?
-Rapujesz, a ten kto zdobędzie więcej oklasków i wiwatów, ten wygrywa.
-A przegrany?
-A przegranemu obiją buźkę...
-CO?! Już tam jedziemy. Próbuj go powstrzymać.
Rozłączyłam się.
-Co się stało?- zapytał Michael.
-Chris, prawdopodobnie, będzie miał niedługo porządnie obitą twarz.
Mike na te słowa szybko się przebrał i pojechaliśmy na boisko za szkołą Chrisa.
-Chris!- zawołałam.
Nagle przede mną pojawił się mój kuzyn.
-O, cześć Rose. Przyjechaliście mi kibicować?
-Nie! Przyjechałam wybić ci z głowy ten pomysł.
-Co? Ale dlaczego?
-Chcesz mieć potem pobitą twarz?
-Dam sobie radę. Spokojnie. Daj mi szansę.
Spojrzałam na niego. Mike stanął obok i spojrzał mi w oczy.
-Zaufaj mu- powiedział do mnie.
Popatrzyłam na Chrisa. Zrobił wzrok szczeniaczka.
-Niech wam będzie- westchnęłam.
-Ej, młody- zawołał Brandon- To co? Podejmujesz się?
-No jasne. Zaczynaj cwaniaku.
Brandon zaczął rapować:

Pierwszy wers dla raperów co są królami podziemia
Jest ich naprawdę sporo, ich matka to nadzieja
Moja matka to wena, tamta to zwykła szmata
Tak się jebana pruje, że zaludnia pół świata
Patrz, Zbuku na trackach, (pow) wpadam posprzątać
Kara na komputer i marsz kurwo do kąta 
Zbuku odpala jointa , ile Ty Zbuku jarasz ?
Ej, pierdol ile jaram, kiwa nawet Twoja stara, joł
Kabina w oparach, wiesz ? Studio jest nasze,
Przynajmniej tak zwykłem mówić na to poddasze
Raperzy, malarze, tancerze, DJ'e,
Beatbox’owcy, freestyle’owcy i każdy kto ma wenę,
Zajawkę, natchnienie, przede wszystkim jest szczery,
Walczy o wolność słowa i legalizację merry
Zbuku trzyma jego plery, wiesz ?
Pójdę nawet w ogień
Nie pierdol człowieku, ja naprawdę to robię .



Towar poszedł w obieg, ej teraz chce go każdy
Gdyby ten rap miał zapach to holenderskiej ganji
Nastaw swoje hi-fi najgłośniej jak możesz 
Naciśnij ,, repeat '' i dzwoń po pogotowie . x2



Wbij na koncert ziomek i zobacz jak to robię
Moje wersy to iskry, wzniecam na beatach ogień
Stoisz w benzynie człowiek, ej
Zgadnij, co mam w ręku
Ten majk jest jak zippo - odpala bez błędu
Nie słucham boy’s bandów i często zmieniam dupy
Nagrywam ten towar i jak chcesz to go kupisz
I nie dasz mi na ciuchy, tylko dasz mi na studio
Jak nie dasz i tak pewnie ściągniesz to gówno
Jak musisz to zrób to kolo, ja zwinę grube lolo
Grubą zwrotę nawinę tu z zwykłą ikoną
I co z tym hip-hop polo ? Chada odjebał Donia
Resztę mogę udusić i to gołymi rękoma
Strzał z precyzją snajpera, ziomal
Cięcia chirurga, choć łapy mi się trzęsą jak japońskie suburbia
To towar dla podwórka, rap najlepszej marki
To Zbuku, skurwysynu, no i kto się teraz martwi ?


Towar poszedł w obieg, ej teraz chce go każdy
Gdyby ten rap miał zapach to holenderskiej ganji
Nastaw swoje hi-fi najgłośniej jak możesz 
Naciśnij ,, repeat '' i dzwoń po pogotowie . x2




Napierdalam szesnastki, nie liczę na oklaski
Nie masz się o co martwić, ziom - nie przelecę Ci laski
Nie zgrywam żadnej gwiazdy, żadną gwiazdą nie jestem
Towar poszedł w obieg, ej słychać go na mieście
W domach siedzą leszcze i opada kopara 
Nigdy byś tak nie nagrał, więc nawet się ziom nie staraj
Ta rap gra jest dość stara, po to tu właśnie jestem
Niosę świeże powietrze, jestem dla rap gry deszczem
Hejterzy czują presję, macie to nowa postać :
,, Zbuku jestem, cześć hejterzy '' – możecie mi possać
Piszcie o mnie w postach, jak dla mnie to promocja
Jak dla mnie wywiesiłbym was na opolskich mostach
Nawijka jest ostra, czujesz papryczki chilli ?
Towar poszedł w obieg, ej przypierdol ten chilling
Z głośników się dymi man, tak się robi hip hop
Towar poszedł w obieg, powiedz co z tym zrobisz dziwko?


Towar poszedł w obieg, ej teraz chce go każdy
Gdyby ten rap miał zapach to holenderskiej ganji
Nastaw swoje hi-fi najgłośniej jak możesz 
Naciśnij ,, repeat '' i dzwoń po pogotowie . x2


Z głośników się dymi man, tak się robi hip hop (x3)

Wzniosły się wiwaty. Potem podał mikrofon Chrisowi. Puścili mu bit.


Zet, Zet, Zet, Zet, Be, U, Ka Skurczybyku
Ej, to Torreador Bitów
W kurniku kurwa
Masz to, aj POW!

Dla mnie taki bit to byk, no to pyk nowa zwrotka
Zaczyna się corrida, więc zapraszam do środka
To uderzenie młotka, w najsłabsze miejsce ciała
Dostajesz rapem w skronie i czujesz jak to działa
Dzieciak bit rozpierdala, pora bym go ujarzmił
ZBUKU to torreador, będę się z bitem drażnił
To dreszczyk w środku czaszki, jakbyś przyjebał grzyby
Daj to gówno tak głośno, żeby pękały szyby
Tu nic nie jest na niby, to nie jest Nibylandia
Tu jak już zapierdalasz to po prostu nie zwalniasz
Maciek z Klanu ma Downa, a Ja stale mam Hip-Hop
I co by nie mówili on nie zginął i nie zniknął
Od 5 lat z nawijką, która urywa ręce
Jaram się tą muzyką jak ziołem, muszę więcej
Adrenalina w serce, wychodzimy na scenę
Zróbcie prawdziwy hałas, tak to robi podziemie

Refren
Czujesz! Kto ma wenę!
Czujesz! Kto ma przekaz!
Czujesz! Kto w ten polski Hip-Hop z buta wjechał!
Bit jak huki petard!
Hałas! W górę ręce!
Torreador Bitów dziś u Ciebie w mieście! (x2)

Ziomek teraz tak bez kitu, kiedyś będę w Empiku
Jak nie to będę grał to gówno na rynku z głośników
Jest parę zawodników, jest parę takich kapel
Co wciąż dbają o przekaz w przekazywanym rapie
To czy ten przekaz łapiesz, czy omijasz go łukiem
To tylko Twoja sprawa, przecież Ja Cię nie zmuszę
To corrida ze ZBUKiem, bit dostał w serce szpadę
Co jest? Witam Cię w Polsce, ziomek nie spełnisz marzeń
Tu albo jesteś błazen, albo jesteś normalny
I albo walisz konia, albo idziesz z tym do panny
Wódkę piję na wanny, zioło jaram na tony
Niektórzy przez to twierdzą, że jestem popierdolony
Jeden majk, gramofony, milion flow, jeden ZBUKU
Jeden strzał z mikrofonu i wypierdalam z butów
Ręce w górę, salutuj, Hip-Hop wrócił nie umarł
3, 2, 1 corrida tak się gra teraz u nas!

Refren
Czujesz! Kto ma wenę!
Czujesz! Kto ma przekaz!
Czujesz! Kto w ten polski Hip-Hop z buta wjechał!
Bit jak huki petard!
Hałas! W górę ręce!
Torreador Bitów dziś u Ciebie w mieście! (x2)

Typek rozjebał na wejście, dajcie to gdzieś do druku
W każdej Polskiej gazecie tak napiszcie o ZBUKU
Że nienawidzę lamusów, pozabijałbym EMO
Jestem nietolerancyjny, gdy chłopaki się kleją
Biję piątkę DJ'om, za ten rap na imprezach
Za to, żeby żaden DJ nigdy nie grał już Meza
Dopisz że szczerze śpiewa, może raper Kukulska
My robimy tu rap, który słuchają podwórka
Nadal nabita lufka i pobite butelki
To Torreador Bitów, corrida nie koncerty
Wysyłamy te dźwięki, co kręci te panienki
A one przypadkowo podwijają te sukienki
Ziomek nie jestem miękki, mój kompleks to nie kutas
Kompleksem jest to czego Ty w ogóle kurwa słuchasz
Jeszcze raz Zet Be U Ka, wjeżdżam tutaj na byku
Zrób to człowieku głośniej to Torreador Bitów

Refren
Czujesz! Kto ma wenę!
Czujesz! Kto ma przekaz!
Czujesz! Kto w ten polski Hip-Hop z buta wjechał!
Bit jak huki petard!
Hałas! W górę ręce!
Torreador Bitów dziś u Ciebie w mieście! (x2)

Wiwaty dla Chrisa były większe, niż dla jego przeciwnika. Wzięli mojego kuzyna na ręce i nieśli przez całe podwórko, skandując jego imię. 
-Mówiłem, że dam radę- zwrócił się do mnie. 
-No dobrze. Miałeś rację. Jedziesz z nami do domu?
-Nie dzieki. Dam sobie radę. 
-To my już pójdziemy. 
Mike i ja weszliśmy do auta i pojechaliśmy do domu. Był wieczór, więc wzięłam prysznic i położyłam się spać. Michael położył się obok, bo dalej śniły mi się koszmary z psychiatrykiem. Ułożyłam głowę na jego piersi i wsluchiwałam się w miarowy rytm jego serca. 
-Chris nieźle dokopał Brandonowi. 
-Tak muszę przyznać, że dobrze mu poszło. 
-Chodźmy już może spać. Jest późno, a niedługo mecz. Dobranoc Rose. 
-Dobranoc Mike. 
Przytuliłam się do niego i zamknęłam oczy. Brakowało mi ciepła drugiej osoby przez te sześć piekielnych miesięcy... 

1 komentarz: